Wczoraj moja szkoła organizowała pielgrzymkę maturzystów do Częstochowy. Ja tam za bardzo za kościołem prawdę mówiąc nie jestem, ale przed maturą chwytam się każdej możliwej opcji, która w jakiś sposób mogłaby mi pomóc. No, bo jak tak dalej pójdzie, to nie zdam matematyki, a do całej reszty nie zostanę dopuszczona. :) Ale kończę temat matury, bo włącza się tu mój pesymizm level max., więc przejdźmy do konkretnej części tematu.
Parę lat temu, kiedy temperatura w wakacje osiągnęła poziom czterdziestu stopni poprzysięgałam sobie, że nigdy, ale to przenigdy nie będę narzekać na zimę. Wczoraj mój zamysł diabli wzięli. Narzekałam tak strasznie, jak jeszcze nigdy w życiu. Ale kto by nie narzekał, podczas gdy potwornie zimny wiatr uderzałby go w twarz z taką siłą, że nie mógłby oddychać? Kto by nie narzekał, gdyby powrót do domu był opóźniony o półtorej godziny? Kto by nie narzekał, kiedy stan cielesny osiągnąłby poziom "full of poop"? (Madżejna - nie byłabym sobą, gdybym o tym nie napisała, musisz mi wybaczyć. ;*).
Parę lat temu, kiedy temperatura w wakacje osiągnęła poziom czterdziestu stopni poprzysięgałam sobie, że nigdy, ale to przenigdy nie będę narzekać na zimę. Wczoraj mój zamysł diabli wzięli. Narzekałam tak strasznie, jak jeszcze nigdy w życiu. Ale kto by nie narzekał, podczas gdy potwornie zimny wiatr uderzałby go w twarz z taką siłą, że nie mógłby oddychać? Kto by nie narzekał, gdyby powrót do domu był opóźniony o półtorej godziny? Kto by nie narzekał, kiedy stan cielesny osiągnąłby poziom "full of poop"? (Madżejna - nie byłabym sobą, gdybym o tym nie napisała, musisz mi wybaczyć. ;*).
No, także powodów do narzekania miałam całą masę, zwłaszcza - trzeba to dodać - że jestem człowiekiem ciepłolubnym; temperatura w moim pokoju wynosi plus minus 24 stopnie (a wszystko za sprawą mojego jeża, który w warunkach chłodniejszych po prostu by umarł), więc wczorajszy dzień był dla mnie prawdziwym horrorem. Dramat, horror, science-fiction, jak to zwykła mówić moja wychowawczyni.
Z reguły najciekawszym elementem każdej wycieczki jest podróż autobusem. Wczorajszy wyjazd zdecydowanie nie był wyjątkiem. Gdyby nie fakt, że za każdym razem, gdy próbowałam zasnąć, dostawałam w łeb z siłą Coriolisa (pozdrawiam Madżejna), wszystko byłoby prawie idealne. :) W tamtych chwilach szczerze doceniłam Fakturkę, z którą siedziałam pierwotnie. No, ale generalnie staram się nie spać w autobusach, ponieważ gdy się budzę, moje plecy są w stanie kruchości, łamliwości i ogólnej trupliwości, więc dobrze się stało!
Jako że wczoraj był piątek, postanowiłam zadać sobie to samo pytanie, które zadawała sobie Sara - "jak po całym tygodniu ciężkiej pracy (czy to fizycznej, czy umysłowej), ludzie mają siłę imprezować?" - i z bólem serca stwierdzam, że również nie jestem w stanie znaleźć odpowiedzi na to pytanie. W piątki padam na łóżko najpóźniej o północy i zasypiam od razu, a obudzić mnie nie jest w stanie nawet jeż tłukący plastikowym kołowrotkiem o szklane terrarium. Huk jest taki, że w momencie kiedy tata zamyka drzwi od mojego pokoju i od swojego pokoju - i tak jeża słyszy.
Może to kwestia tego, że naprawdę potwornie kocham spać i w weekendy jestem w stanie przespać nawet piętnaście godzin?
I czas na fociszki z wczoraj, które z niewiadomych przyczyn naprawdę bardzo, ale to bardzo lubię.
Mózg rozjebany! :)
Tak naprawdę to nie wiem,
co to zdjęcie miało przedstawiać.
I to również.
A to już zupełna normalka.
No bo co my możemy robić, jak nie jeść?
Zapomniałabym dodać - jako że raz piszę o mojej blondowłosej koleżance Hell, a raz Madżejna, to co byście się nie pogubili - to ta sama osoba. :)
I może żeby jeszcze poczuć się przez chwilę dobrym człowiekiem, powklejam Wam linki do blogów dziewczyn ze zdjęć - nie krępujcie się, wyrywajcie ile wlezie! :)
Fakturka - {klik}
Hell/Madżejna - {klik}
z tymi imprezami to chyba kwestia odpowiedniego nastawienia. bo w zeszły piątek miałam imprezę i wytrwałam do samego końca koło 3-4, a wczoraj o 22 już zasypiałam :)
OdpowiedzUsuńNo jasne, co tam taka Fakturka, można zlać nie? Ale wiedziałam, że przjdzie taka chwila, kiedy będziesz tego żałować ;*
OdpowiedzUsuńA pamiętasz dupery spod ściany? Ja to się zakochałam :)
O nie! Maria, masz już tyle wyświetleń na blogu, znowu jestem najmniej popularną...szkoda :)
no, buzi w główkę ;*
Ah, maturka, maturka. Niech już będzie ten maj, nie już będzie po wszystkim bo ja mam tego już po kokardkę.
OdpowiedzUsuńMatmatyka, kochana pomyśl, że ja mam do zdania rozszerzonko! :D
Zima :3! Chociaż kocham to jednak mogłoby już by troszkę cieplej, nie obraziłabym się wcale. Jejku, to ja jestem całkiem zimnolubna, najchętniej to bym w maks. 10 stopniach siedziała :D JEŻO <3 O hałasujących zwierzakach to coś wiem, moja królinka szczególnie w nocy gryzie kojec, hałasującym tym okropnie, a wszystko to, bo chce żebym ją wzięła i przytuliła. Ah.
Zagadka piątkowych imprezowiczów jest chyba nie do odgadnięcia :D jedyne rozwiązanie jakie mi przychodzi na myśl to to, że takie osóbki w tygodniu niezbyt pracują, czy to fizycznie czy to umysłowo :D
A ze mnie też śpioch, najchętniej to przesypiałabym całe weekendy, ale trzeba się wstrzymać z tym do wakacji :D
Takie piękne laski na zdjęciach, że nic, tylko się zachwycać! :D
Tak po pierwsze to nie narzekaj, bo nie można nynkać jak się śpiewa okej ;*
OdpowiedzUsuńFull of poop- wiedziałam, że o tym wspomnisz, ale pozwól że powiem tylko... nigdy więcej.
Byłaś taką marudą, że nawet Sami po kilku godzinach by wymiękła, ale ze względu na ŚNIEG W MARCU -.- ' jestem skłonna o tym zapomnieć.
Gratuluję. Wygrała Pani talon na KURWIBALON<33
Madżejna&Hell 2w1
Pierwsze zdjęcie. Ty i Ewa. Patrzę na nie a w głowie słyszę tyryryry. Przesiąkłyście. Do szpiku albo czegoś tam innego.
OdpowiedzUsuńw czółka ;*
N.