"Ralph Roberts czuł się niczym pijak podczas jakiegoś koszmarnego karnawału, w czasie którego ludzie jadący na górskiej kolejce wrzeszczą z prawdziwego strachu, ludzie zagubieni w gabinecie luster zagubili się rzeczywiście, a karły, garbusy i kobiety z brodami patrzą na człowieka z fałszywymi uśmiechami na ustach i przerażeniem w oczach."

Stephen King - Bezsenność.

_________

piątek, 31 lipca 2015

38.


jestem w szoku, że ostatni raz byłam tu w lutym. naprawdę; czas leci mi tak szybko, że kiedy próbuję go złapać, ucieka mi przez palce i tego chyba nie da się ominąć w żaden sposób. sama nie wiem, czy to kwestia wakacji, czy tego, że się starzeję. postanawiam jednak pozostać przy opcji numer jeden i zgonić wszystko na czas błogiego lenistwa, które będzie trwało aż do października.

co u mnie? - jak wyżej, udało mi się zaliczyć sesję w zerowych i pierwszych terminach, także szczęście wylewa się ze mnie uszami i nosem, bo przez ostanie dziesięć, czy jedenaście miesięcy naprawdę bardzo potrzebowałam czasu spędzonego w moim własnym towarzystwie, czasu na przemyślenia i czasu na pożegnanie się ze wszystkim, z czym nie mogłam się pożegnać zdecydowanie zbyt długo. i właściwie dalej nie do końca mi to wychodzi, ale jest coraz lepiej. pomimo numerów, jakie wycina mi moja podświadomość, kurczowo trzymam się świadomości; świadomość widzi rzeczy takimi, jakie są. podświadomość natomiast niepotrzebnie kieruje się emocjami i sentymentem.


siedzę zatem w mieszkaniu i nadrabiam zaległości w postaci geniuszu Stephena Kinga

sięgam do klasyki kinematografii, do której nigdy jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło, dużo śpię - ale mimo to nie jestem w stanie odpocząć, bo nękają mnie kosmicznie dziwne wizje, które, na domiar złego, częściowo wydają się być zbyt realistyczne

dużo ćwiczę

dużo jem, co wiąże się z tym, że i dużo gotuję

dużo koncertuję i organizuję wydarzenia

często się opalam, czego zupełnie po mnie nie widać #smuteg


dużo rozmawiam, dużo myślę i całkiem sporo piszę.
właściwie jestem na etapie zmieniania redakcji. kiedy będę miała już pewność, że moje teksty są dobre, a portal chce mnie przytulić i wziąć pod swoją opiekę, z całą pewnością zaproszę Was do czytania moich artykułów. nie chcę cieszyć się zbyt szybko, ale mimo wszystko jestem dobrej myśli.

co do koncertowania, powyższe zdjęcie jest jednym, z których będę dumna do końca życia. i wcale nie chodzi o jego jakość, bo jak widać jest kosmicznie słaba (a właściwie - krótko mówiąc - ssie) i nie chodzi o to, że był to koncert mojego życia, bo okłamałabym Was, gdybym powiedziała, że był.
było ciężko, mocno i dotkliwie - w tym miejscu robię reklamę kapeli Anchor (naprawdę polecam), ale nie o to się rozchodzi.
Silesia Riot Crew, czyli w jakiejś tam niewielkiej części również ja, zorganizowaliśmy koncert na Pomniku Trudu Górniczego. chyba nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak genialnym widokiem z daleka jest kapela dająca z siebie wszystko na pomniku, usytuowanym zresztą w samym centrum całkiem sporego skateparku.
wielu ludzi nie wierzyło, wielu nie zdawało sobie sprawy z tego, że tak można. 
27-ego lipca pokazaliśmy wszystkim, że można. i to legalnie.
wprawdzie pismo do urzędu miasta zawierało informację, że będzie to koncert promujący kulturę i sztukę przy akompaniamencie zespołów młodzieżowych, podczas gdy prawdziwą informacją zdaje się być jedynie słowo "koncert", ale szczerze: myślicie, że miasto zgodziłoby się, gdybyśmy przedstawili imprezę jako "ciężkie, hardcore'owe granie wytatuowanych gości"? :)

z newsów, które z całą pewnością zmienią przyszłość wszechświata i przeznaczenie całej ludzkości, to noszę okulary. 

i tutaj właściwie kończą się moje pomysły na to, co jeszcze mogłabym Wam opisać. w takich momentach mocno gryzę się z myślami, które szyderczo szepczą mi do ucha, jakie to moje życie jest nudne i nieciekawe. i z całą pewnością w jakimś stopniu jest to prawda, tylko że ja kocham tę rutynę. najwyraźniej jestem (mimo wszystko) szczęśliwym człowiekiem, bo mojej osobistej rutyny nie zamieniłabym na żadne szaleństwa, imprezy, czy w ogólnym słowa znaczeniu zabawy.
spójrz, jak ciężko lekko żyć.

dziś The Dumplings.
_________________
knajpa. chyba powinnaś z nią porozmawiać. nie licz na nic, to nie ma sensu. Twoje imię. nie wiem, dlaczego "Twoje" napisałam z dużej litery. nie mam już do ciebie szacunku. poczekasz na zewnątrz. czasami jeszcze kłujesz gdzieś w okolicach żeber. ale rzadko. chyba powinieneś ze mną porozmawiać. czy od samego początku o to ci chodziło?