"Ralph Roberts czuł się niczym pijak podczas jakiegoś koszmarnego karnawału, w czasie którego ludzie jadący na górskiej kolejce wrzeszczą z prawdziwego strachu, ludzie zagubieni w gabinecie luster zagubili się rzeczywiście, a karły, garbusy i kobiety z brodami patrzą na człowieka z fałszywymi uśmiechami na ustach i przerażeniem w oczach."

Stephen King - Bezsenność.

_________

środa, 10 kwietnia 2013

10.


Także tego... Moje życie szkolne chyba powoli zaczyna się kształtować i małymi kroczkami iść w dobrym kierunku. Pozaszkolne natomiast jest chaosem większym, niż ten na początku mitologii Parandowskiego. W blasku słońca jest już nieźle, trochę gorzej w blasku świec. 
W mojej głowie kręcą się tylko dziwaczne komentarze dotyczące poszczególnych osób, a idealnym podsumowaniem wszystkich myśli jest: zaskoczenie. 
Kiedyś oddałabym wiele za poznanie niektórych ludzi. Ba - to swego rodzaju pragnienie było gdzieś na szczycie mojego prywatnego Mont Everest marzeń. Do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego cała bajka nagle zakończyła się ze skutkiem co najmniej beznadziejnym, a obiekty marzeń przestały być idealizowane zaraz po poznaniu. Iluzja zaczęła znikać, brutalnie ściągając pelerynę niewidkę z naprawdę licznych wad ludzkich, pokazując prawdziwe oblicza.
Inni ludzie, których darzyłam dawniej mniejszym lub większym uczuciem nagle przestały być tak odległe, jak niegdyś się wydawały. Stały się bliższe do zdobycia niż kiedykolwiek indziej, stając naprzeciw nas w odległości mniejszej niż długość ręki. Jedyny mankament sytuacji polega na tym, że te osoby również przestały dla mnie istnieć. Dawno temu zdążyłam zapomnieć. Bynajmniej nie po to, żeby po paru latach dać się omotać wokół palca i zmieniać całe dotychczasowe życie, które udało mi się zbudować bez obecności tych osób. 
Jeszcze inni ludzie, którzy pojawili się niedawno zaskoczyli mnie w sposób o dziwo bardzo pozytywny. W końcu nigdy w życiu nie pomyślałabym, że plus minus dwumiesięczna znajomość w jakiś sposób może podnieść mnie na duchu i wesprzeć. Nawet, jeśli ta znajomość zrobiła to przypadkowo.
Ludzie się pojawiają, a potem znikają. Większość z nich jest przy nas wtedy, kiedy mają problemy, a my mamy dla nich idealne rozwiązanie.
A potem odchodzą, zmieniają się, pokazują swoje drugie oblicze. I trzecie, czwarte, dziesiąte. Co najśmieszniejsze, często nie zdają sobie z tego sprawy. 
A po czasie znów wracają. Ale wtedy nie mają już czego szukać w naszych uprzednio ciepłych ramionach. Nie mają prawa szukać ukojenia w naszym głosie, który dawniej służył pomocą. 
I tego się trzymajmy. Było - minęło.
Cóż poradzić.
Przywilej powrotów zachowam dla nielicznych.

A żeby nie było, że znów zamulam, a niektórzy nawet nie mają pojęcia, o co mi chodzi, to drugą część notki napiszę w sposób bardziej ludzki i optymistyczny. Bowiem (za każdym razem, gdy sprawdzam notkę, czytam to słowo jako "bołim" :)) są przy mnie ludzie, dla których moje ramiona zawsze są otwarte i z wzajemnością. I nawet jeśli właściciele ramion czasami przyprawiają o ból dupy z wściekłości, to na dłuższą metę nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Bo przecież nie można się za długo kochać - Awantury są potrzebne. :)
Wpadłyśmy z moimi czterema ramionami i dwoma głosami na szalony pomysł opuszczenia paru lekcji w szkole. Pojechałyśmy do wspaniałej restauracji pod złotymi łukami, kupiłyśmy diabelsko burżujskie śniadanie i wymieniałyśmy między sobą informacje zdobyte w ciągu ostatniego czasu. Restauracja wcale nie nazywa się McDonalds, burżujskie śniadanie wcale nie było z kuponów, a informacje wcale nie były plotkami. 
Wychodząc z budynku generalnie biegłyśmy do samochodu z moimi ramionami, ponieważ dziewiątego kwietnia (ojej, chyba mam dzisiaj cztery i pół roku z moim chłopakiem) pogoda również wpadła na szalony pomysł. Śnieg spadł.
I tym optymistycznym akcentem zakończę post, ponieważ wszystko wielkimi krokami zmierza ku rozpoczęciu wątku "pogoda", a tego nie chcę ani ja, ani Wy. Podobno jestem specjalistką od awantur, a tydzień minął już dawno temu.
No. To żeby nie tracić humoru, na koniec kilka zdjęć z restauracji.


RÓŻOWA KOSZULKA -
- BEN BRUCE CLOTHES!!! :DD




CIESZI SZCZESZI JAK ZAWSZE NAJMOCNIEJ!
Ale Arlandria, Nela, Sara, Barbara i Icz też mocno.
Ramiona, za które dziękuję Bogu nie bez przyczyny. :)
I jeszcze za te Adamowe. Ale to już inna bajka.


Chyba jednak lepiej bez twarzy. :)

8 komentarzy:

  1. restauracja pod złotymi łukami, hahahahaha

    moje ramiona zawsze Twoje. i rękawek. i narnia.

    powtórzę to, co Ci napisałam: "Ludzie się pojawiają, a potem znikają. Większość z nich jest przy nas wtedy, kiedy mają problemy, a my mamy dla nich idealne rozwiązanie." - tak bardzo prawdziwe. życie to skurwysyn czasem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do jednego - był i się zmył. Nie robię tego nigdy, ale tym razem ''pocieszę''. Pamiętaj, że uniknęłaś tego najsilniejszego ciosu, który został wymierzony.
    I to chyba w jakimś stopniu pokazało Ci, że nikt nawet on NIE MA prawa sprawiać Ci przykrości.

    Those who wish to follow me
    I welcome with my hands

    N.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Większość z nich jest przy nas wtedy, kiedy mają problemy" - jeju, tyle razy czegoś takiego doświadczyłam, że już nawet nie potrafię zliczyć. Ludzie sobie przypominają o dawnych przyjaciołach i myślą, że jak się zostawi, oleje te relacje to one za jakiś czas będą wyglądały tak samo. A przecież o to trzeba dbać, trzeba chcieć być dla kogoś bliskim i ważnym, a nie tylko wykorzystać, bo ma się jakieś problemy i nie ma już do kogo pójść. Przykre takie zachowania, że ludzie mogą być tak interesowni.
    Zazdroszczę szkoły w dobrym kierunku. Moja mnie ignorowała, więc teraz ja robię to samo. Uh, na szczęście koniec jest już naprawdę w zasięgu ręki.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne blond loczki:)

    Zapraszam na letmelook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nikt nie jest nam dany raz na zawsze, może nam się wydawać, że cudownie będzie cały czas, ale tak nie jest. Dobrze mieć wtedy jakieś stałości, tak, to chyba mój synonim Twoich ramion, stałości. Wszystko się miesza, wywraca, odkręca, do porzygu, wpadasz w wir czegoś dziwnego, musisz się przytrzymać, by złapać oddech i trzymasz się, swojej stałości. Masz kilka stałości, więc w ktorą stronę nie polecisz, ktoś Cię złapie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszi, Ty Tygrysko moja kochana! :) Nasze wycieczki i tak są najlepsze i dobrze wpływają na Twoje sprawdziany, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, wiem aż za dobrze co to za ludzie, co to za uczucie jak cię olewają. Chyba aż za dużo razy tego doświadczyłam. Ja staram się pomagać, wspierać, ale kiedy to ja potrzebuję wsparcia to nie ma nikogo. No i zazdroszczę trochę Ci tych Ramion, bo ja niestety raczej takich nie posiadam. Muszę se radzić sama, ale nie będę się tu użalać nad swoim życiem ;)

    Kuponiki z Maca ! <3 Ostatnio też znalazłyśmy w skrzynce i nawet ukradłyśmy od sąsiadów i teraz masa rośnie. Ale nic nie poradzę, że McFlurry (i nie tylko) jest takie cudowne ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ramionami służę zawsze! I powtórzę Ci jeszcze nie raz, nieważne czy znasz kogoś rok czy dwa tygodnie, jeżeli jest Ci lepiej to się wygadaj bez oporów.
    Kuponiki w restauracji najlepsze na świecie. Za każdym razem bardzo żałuję, że na zadupiu nie rozdają. Muszę chyba nagadać Ewuni to ukradnie;*
    ps. jaram się komentarzem o pięknych blond loczkach ;D

    OdpowiedzUsuń